poniedziałek, 30 stycznia 2012

Maestro blending

Mój pędzelek Maestro blending ze złotej kolekcji się rozpadł:(


Od samego początku gibał się na boki:/ jakoś nie mogłam się zebrać żeby go odesłać, i mam za swoje:( Skuwka całkiem odpadła od drewnianego trzonka:/ 


Zdarzyło Wam się coś podobnego z pędzlami Maestro??


niedziela, 29 stycznia 2012

Black Head Ex


Kolejny zakup z tych długo wyczekiwanych:D


Zdecydowałam się na zakup Black Head Ex, czyli maseczki oczyszczającej, usuwającej zaskórniki. Jest to maseczka, typu peel-off. Jej głównym zadaniem  jest oczyszczenie zapchanych porów na nosie, ale można ją także stosować na brodę i czoło. Maseczka jest bardzo gęsta, ciągnąca, o lekko szarawym kolorze. Dużym zaskoczeniem, był zapach, całkiem przyjemny. 

Nie byłabym sobą, gdybym od razu jej nie przetestowała:D Na początek przykładałam na nos ciepły okład, żeby otworzyć pory. Na lekko wilgotną skórę nałożyłam cienką warstwę maseczki (grubsza warstwa nie zdaje egzaminu, nie chce wyschnąć:/ wypróbowałam na mamie:), poczekałam aż wyschnie, i oderwałam. Wysychaniu maseczki towarzyszy uczucie dość silnego ściągnięcia. Nie jest to przyjemne, ale da się wytrzymać:) Odrywanie maseczki też nie należy do przyjemności, ale dla takiego efektu warto pocierpieć:D 

A tak wygląda maseczka po zdjęciu:) Ostrzegam, nie są to przyjemne widoki;)


Zawiedziona jestem  pojemnością produktu. Opakowanie jest bardzo małe. Tylko 50g a na jedno użycie idzie go dość dużo, tak więc nie jest to produkt wydajny:(

Po jednorazowym użyciu jestem z tego produktu bardzo zadowolona:D Na pewno sprawdził się lepiej niż plasterki oczyszczające na nos, które ciężko jest przykleić tak aby dokładnie przylegały.

Przy okazji zamawiania maseczki, kupiłam też 2 maseczki w saszetkach Gerou o podobnym działaniu jak Black, Head Ex. i 1 saszetkę żelu peelingującego Missha. Mam nadzieję, że się sprawdzą:)



Jakie znacie sposoby na pozbycie się zaskórników?

Pozdrawiam
Beautybox

piątek, 27 stycznia 2012

Beautyblender

Taka miła niespodzianka czekała na mnie dziś na poczcie:)


W końcu zdecydowałam się na zakup Beautyblendera. A to wszystko za sprawą Idalii, która na swoim blogu dawała rabat na zakup Beautyblender duopack:)


Bardzo podoba mi się opakowanie. Jest dosyć sztywne, idealnie nadaje sie do przechowywania Beautyblender. 


Zaskoczyła mnie struktura Beautyblender. Spodziewałam się czegoś podobnego do zwykłych gąbeczek do nakładania podkładu, i bardzo się myliłam. To co otrzymałam to bardzo zbite gąbeczki,  miłe w dotyku, ciężko je do czegokolwiek porównać. Po prostu Beautyblender:D


 Już się nie mogę doczekać, kiedy je przetestuję:)

Ehh... dwa małe różowe jajeczka, a ile radości mogą sprawić kobiecie:D


Pozdrawiam 
Beautybox

środa, 25 stycznia 2012

Ulubione tusze do rzęs

Wiem, że to rozpusta posiadać tyle tuszy ale wszystkie bardzo lubię, i nie potrafię zdecydować się na jeden:D ale Wy dziewczyny na pewno mnie rozumiecie:) Moje rzęsy są dosyć długie i zakręcone:D niestety bardzo cienkie, delikatne i nie ma ich zbyt wiele. Od tuszu oczekuję, żeby ładnie je rozdzielał , maksymalnie wydłużył i delikatnie pogrubił. Nie lubię efektu sklejonych rzęs w jedną całość.

Moi ulubieńcy:D


Wonder Lash Mascara Oriflame


Bardzo ciekawa, silikonowa szczoteczka. Z jednej strony włoski są długie, dobrze rozdzielają rzęsy. Z drugiej strony są bardzo krótkie, świetnie nadają się do rzęs na dolnej powiece, a także w kąciku oka. Tusz dobrze trzyma się na rzęsach, nie osypuje się. Dopiero po kilku godzinach odznacza się na górnej powiece, ale ma prawo, w końcu nie jest to tusz wodoodporny.

Avon Super Shock


Gruba, silikonowa szczoteczka, sprawia, że rzęsy są idealnie rozdzielone. Jest ich jakby dwa razy więcej. Niestety tusz szybko odbija się na górnej powiece, co wymaga wielu poprawek w ciągu dnia. Moim zdaniem wcale nie pogrubia rzęs. Mi to nie przeszkadza, ale według producenta ma pogrubiać rzęsy 12x przy jednym pociągnięciu.  Mimo to podoba mi się efekt jaki daje na rzęsach i będę go nadal używać. 


 Avon Super Extend


Super wydłużający tusz do rzęs z bardzo elastyczną szczoteczką, którą da się wygiąć. Zdecydowanie lepiej się nią wtedy operuje. Sam tusz ma w sobie pojedyńcze włoski, które przyczepiają się do naszych rzęs, dając efekt wydłużenia. Początkowo myślałam, że trafił mi się stary tusz z jakimiś włosami w środku;) Dopiero później odkryłam, że tak ma być i jest to  największa zaleta tego tuszu:D Specjalnego pogrubienia nie zauważyłam, ale tego też nie oczekiwałam. Jest to bardzo trwały tusz. Zachowuje się jak mascara wodoodporna, choć producent nic na ten temat nie wspomina. Dobrze trzyma się przez cały dzień, nie osypuje, nie tworzy grudek, i nie odbija się na górnej powiece. Nie obędzie się bez wad:( Zmywanie tego tuszu jest prawdziwym koszmarem:/
 
Avon Super Magnify


Ta mascara bardzo mnie zaskoczyła. Pierwszy raz jak ją otworzyłam, myślałam, że złamałam szczoteczkę:) Drugi raz jak wypróbowałam ją na rzęsach. Szczoteczka jest tak mała, że na początku wcale jej nie zauważyłam;), włoski są naprawdę krótkie i nie myślałam, że ta ociupinka może w ogóle coś zdziałać. A jednak! Bardzo dobrze pokrywa włoski od nasady. Perfekcyjnie je rozdziela i wydłuża. Idealna do rzęs na dolnej powiece. Super sprawdza się też w kącikach. Dociera do najkrótszych rzęs.Szkoda tylko, że jest bardzo nietrwała i odznacza się na powiece:(

Maybelline Lash Stiletto



Tradycyjna szczoteczka daje efekt maksymalnego wydłużenia. I za to ją uwielbiam. Nie pogrubia w ogóle, ale nie jest to tusz pogrubiający, więc nie można się przyczepić. Niestety po kilkunastu użyciach tworzy grudki na rzęsach. Ale dla efektu jaki można nią osiągnąć warto kupić.

A to mały bonus:)
Grzebyk do rozczesywania rzęs z Inglota


Najlepszy jaki miałam, żaden plastikowy grzebyk nie jest w stanie mu dorównać. A wszystko to zasługa metalowych igiełek, gęsto osadzonych. Rewelacyjnie rozczesuje rzęsy. I kosztuje tylko 8zł:D


Trzeba z nim uważać. Skubaniec bardzo ostry:/

Jakie są Wasze ulubione tusze?

Pozdrawiam
Beautybox


wtorek, 24 stycznia 2012

Hydraphase Intense Masque - wybawca w saszetce

Podczas intensywnych poszukiwań czegoś, co przywróci mojej cerze odpowiednie nawilżenie  (kuracja triacnealem, wysuszyła moja skórę na wiór:/) natknęłam się na maseczkę z firmy La Roche Posay Hydraphase Intense Masque. Bardzo polecała ją farmaceutka w aptece, jednak podeszłam do tego produktu bardzo sceptycznie. Bałam się, że jest to kolejny zapychacz, czego moja buzia bardzo nie lubi. Kupiłam, przetestowałam, i....... ehh zakochałam się w niej po uszy. 


Według producenta maseczka ma głęboko nawilżać skórę, przywracając jej komfort i elastyczność. Rzeczywiście daje ukojenie, skóra jest po niej bardzo gładka, miękka i promienna. Nawilża dosyć dobrze ale niestety nie jest to efekt długotrwały:(



Saszetka podzielona jest na dwie części, za cenę 9,49zł mamy produkt do dwukrotnego użycia. Ja stosuję ją inaczej, niż zaleca producent, gdyż 3/4 maseczki marnowało się. W połówce saszetki produktu jest tak dużo, że moja przesuszona ale nadal tłusta cera nie jest w stanie wchłonąć go do końca. Nie widziałam sensu nakładać wszystkiego na raz i za chwilę ścierać nadmiar niewchłoniętej maseczki, dlatego zaczęłam jej używać jak krem.  Nakładam codziennie na noc dosyć gruba warstwę, i jak dla mnie ten sposób jest idealny. Cera jest nawilżona, produkt się nie marnuje i jest wydajny. Połówka saszetki starcza mi na 3-4 użycia. 


Zapach jest przyjemny, ale jak dla mnie chemiczny. Maseczka ma delikatnie niebieskawy kolor, czego nie widać na zdjęciu.

Niestety nie jest to produkt idealny:( Efekt nawilżenia trwa dopóki go używamy. Kiedy przestaję używać maseczki, skóra znowu staje się przesuszona:(( Martwi mnie też dimethicone w składzie na trzecim miejscu, zaraz za gliceryną:/ Dwa zapychacze:/

A Wy jak ratujecie przesuszoną skórę??

Pozdrawiam:)
Beautybox


wtorek, 10 stycznia 2012

Olejowy zawrót głowy

Świat oszalał na punkcie olejowania twarzy......oszalałam i ja:D Moje początki z olejami nie były ciekawe. Zaczynałam od gotowej mieszanki na bazie oleju słonecznikowego z BU, co okazało się kompletna klapą. Przez pierwsze kilka dni byłam zachwycona, do czasu kiedy nie zaczęło mnie potwornie zapychać. Odstawiłam oleje z myślą, że ta metoda nie jest dla mnie:( Po jakimś czasie przypomniałam sobie o oleju konopnym, który kiedyś stosowałam i bardzo mi odpowiadał ( no może poza zapachem:P ). Postanowiłam spróbować jeszcze raz i okazał się to strzał w dziesiątkę:D 

Oczywiście zachłannie kupiłam trzy butelki;)


Olej konopny jest zielonkawym śmierdziuchem:P ale i do tego zapachu można się przyzwyczaić, nie jest on aż tak intensywny. Olej jest dosyć gęsty, ale dobrze się zmywa.


Olej z pestek moreli jest dużo lżejszy i rzadki. Kolor żółty a zapach...... na początku skojarzył mi się z makowcem:D po głębszych przemyśleniach doszłam do wniosku, że olej pachnie migdałami;) Zapach jest bardzo intensywny, trochę mi to przeszkadza, a na pewno przeszkadzał będzie osobom, które nie lubią migdałowego aromatu:(


 Olej z orzechów włoskich pachnie...... orzechami:D:D:D na szczęście jest to zapach bardzo delikatny, prawie nie wyczuwalny. Ta butelka czeka jeszcze na testy. Najpierw muszę skończyć dwie pozostałe.

Swoją mieszankę robię na bazie jednego z przedstawionych olei, dodając olej rycynowy, olejowy ekstrakt z rozmarynu i olejek z szałwii muszkatołowej. Tej mikstury używam wieczorem ze szmatka muślinową. Rano używam takiej samej mieszanki przygotowanej z emulgatorem, przez co olej zmywa się samą wodą bez użycia szmatki.

To by było tyle na temat olei,  ciekawa jestem jakie oleje Wam przypadły do gustu:)?


Pozdrawiam:)
 Beautybox